Nie masz konta? Zarejestruj się

Sport

FELIETON. Ekstraklasowy zawód

17.11.2015 18:51 | 0 komentarzy | 2 530 odsłony | Michał Koryczan

Górnik Zabrze rozczarował kibiców, którzy liczyli, że na jubileuszu imiennika z Libiąża zobaczą pierwszy garnitur ekstraklasowca. Humory fanom poprawili trzy dni później sami libiążanie, wygrywając po raz pierwszy w tym sezonie na swoim stadionie. Powody do świętowania mieli też juniorzy młodsi trzebińskiego MKS, zapewniając sobie utrzymanie w wojewódzkiej elicie - pisze Michał Koryczan w podsumowaniu sportowego tygodnia.

0
FELIETON. Ekstraklasowy zawód
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

W środę swoje święto miał libiąski Górnik. Dokładnie 70 lat od założenia klubu na stadion w Libiążu zawitał utytułowany imiennik z Zabrza. Na trybunach frekwencja, jakiej już dawno na tym obiekcie nie było. Tłumy kibiców przyszły zobaczyć w akcji piłkarzy znanych z występów na ekstraklasowych boiskach. Gros z nich czuło się mocno rozczarowanych, gdy okazało się, że do Libiąża zawitał drugi garnitur zabrzańskiego Górnika.

Klub z województwa śląskiego nie popisał się tak jak wtedy, gdy zabrzanie gościli w Krzeszowicach i Trzebini. Ówczesny trener Górnika, a obecnie selekcjoner piłkarskiej reprezentacji Polski Adam Nawałka przywiózł niemalże wszystkich swoich graczy. I wtedy choć na chwilę na ziemi chrzanowskiej zapachniało ekstraklasą. Po środowej wizycie w Libiążu już niekoniecznie.

11 listopada powody do świętowania mieli też juniorzy młodsi trzebińskiego MKS. Dzięki zwycięstwu w Myślenicach, przy jednoczesnym korzystnym rozstrzygnięciu meczu Niecieczy z Tarnowem, zagwarantowali sobie występy w wojewódzkiej elicie przynajmniej jeszcze przez pół roku. Dzięki temu w Trzebini będzie można się emocjonować pojedynkami z Cracovią, Sandecją Nowy Sącz i Garbarnią Kraków, zamiast starciami z Orłem Wieprz, Porzełęczą Kossowa i Podgórzem Gierałtowice. Nie ujmując nic tym ostatnim ekipom, nie są to jednak tak uznane futbolowe firmy. Poza tym z rywalizacji (nawet nie udanej) z najlepszymi można wynieść więcej niż z tymi słabszymi.

Zawodnicy wspomnianego już Górnika Libiąż chyba wzięli sobie do serca klubowy jubileusz i w sobotę po raz pierwszy w tym sezonie na swoim boisku zdobyli punkty. Konkretnie trzy. Tym samym przerwali serię siedmiu przegranych meczów z rzędu na własnym stadionie. Można powiedzieć, że szkoda tylko, iż tak późno. Wszak był to ostatni pojedynek rundy jesiennej.

Kibice libiąskiego zespołu maja nadzieję, że tak jak w poprzednim sezonie, Górnik lepsze oblicze pokaże w rundzie rewanżowej. Nikt nie miałby nic przeciwko temu, by libiążanie zostali rycerzami wiosny, którzy kolejny raz obronili dla miasta czwartą ligę. Oby tylko nie sprawdziły się słowa z wiersza noblistki Wisławy Szymborskiej: „Nic dwa razy się nie zdarza i nie zdarzy".

W Libiążu co niektórzy zastanawiają się jednak czy jest dla kogo utrzymywać czwartą ligę. Frekwencja na meczach Górnika jest nierzadko niższa niż na pojedynkach ekip z ziemi chrzanowskiej, grających w okręgówce. I pomyśleć, że jeszcze pięć lat temu spotkanie libiążan z Popradem Muszyna, którego stawką był awans do trzeciej ligi obejrzało na stadionie ponad tysiąc osób. Tylko i wyłącznie słabszymi wynikami drużyny chyba nie do końca można tłumaczyć tak drastycznego spadku frekwencji na meczach Górnika.

Porażką tegoroczne zmagania ligowe zakończył trzebiński MKS. Mimo to przerwę zimową spędzi w znacznie lepszych nastrojach niż libiążanie. W Trzebini walczą o zupełnie inne cele. Trzy punkty straty do lidera pozwalają realnie myśleć o skutecznej walce o awans do zreorganizowanej trzeciej ligi.

Choć kurz po jesiennej batalii nie zdołał jeszcze na dobre opaść, w klubie już myślą o zbrojeniach na rundę rewanżową. I przez najbliższe miesiące to właśnie ruchy transferowe będą głównym tematem dyskusji miłośników futbolu z ziemi chrzanowskiej. Do czasu, aż piłkarze wrócą na zielone murawy.

O odpoczynku nie myślą sportowcy uprawiający dyscypliny halowe. No chyba, że w Chrzanowie, bo szczypiornistom MTS nie wiedzie się zbytnio w tym sezonie. W sobotę ponieśli szóstą porażkę w rozgrywkach. Podopieczni Adama Piekarczyka muszą się jak najszybciej wziąć w garść, bo za kilka dni zmierzą się na wyjeździe z autsajderem z Bochni.

O kiepskim początku na dobre zapomnieli już trener i zawodnicy Opoki Trzebinia. Tenisiści stołowi tego klubu wygrali drugi mecz z rzędu. Tym razem rozbili znacznie wyżej notowaną ekipę z Bielska-Białej. Jeśli ktoś (niekoniecznie związany ze sportem) nadal nie wierzy, że nagrody mogą dać solidnego, pozytywnego kopa, niech zgłosi się do Kazimierza Noworyty, prezesa i trenera Opoki.