Nie masz konta? Zarejestruj się

Trzebinia

Na pikniku w Dworze herbatkę serwował pan na bicyklu

13.09.2015 01:02 | 3 komentarze | 5 256 odsłon | Anna Jarguz

W sobotnie popołudnie w parku przy Dworze Zieleniewskich czas jakby się cofnął. I to nie tylko za sprawą organizatorów rodzinnej imprezy w stylu retro, ubranych w stroje z lat 20. minionego wieku. Wielu mieszkańców przyjęło zaproszenie do wspólnej zabawy i też się przebrało.

3
Na pikniku w Dworze herbatkę serwował pan na bicyklu
Punktualnie o 17 pan na bicyklu zaserwował herbatę
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Zorganizowany po raz pierwszy piknik „Herbatka u Zieleniewskich" na stałe powinien się wpisać w kalendarium imprez Trzebińskiego Centrum Kultury. Tak uważają biorący w nim udział mieszkańcy. Kogo by się nie zapytać, każdy chwalił pomysł i organizację.

- Zapowiada się ciekawie. Atrakcji jest wiele - mówi Brygida Ślusarczyk, która przyszła na piknik w towarzystwie Karoliny Tabak i Julity Ślusarczyk. Dziewczęta ubrały się w stroje, nawiązujące do lat 20. minionego wieku. Poszukały w szafach babć starych sukienek i dodatków.

- Początkowo czułyśmy się trochę nieswojo, bo nie wiedziałyśmy, jak będzie. Ale gdy zobaczyłyśmy, że osób w strojach z minionej epoki jest więcej, od razu było lepiej - mówią.

Przed Dworkiem stały zabytkowe auta. Wokół jeździli panowie na bicyklach. Każdy chętny z takiej przejażdżki mógł skorzystać. Na każdego czekała też herbata i porcja sernika. Był i konkurs na najsmaczniejszy placek.

- Mieszkańcy upieki na konkurs w sumie jedenaście serników. Każdy jeden jest pyszny. Niektóre nietypowe, jak ten z piernikiem czy szachownica. Wybór nie jest łatwy - mówi Anna Sadło-Ostafin z chrzanowskiego muzeum, zasiadająca w jury. Ostatecznie I miejsce przyznano wypiekowi Krystyny Żurek.

W stylowych strojach byli artyści Teatru Ludowego Tradycja z Okleśnej, którzy wcielili się w członków rodziny Zieleniewskich, ale i pracownicy Trzebińskiego Centrum Kultury.

- Miałam tylko dwa tygodnie na ich uszycie. Podjęłam się wyzwania. Doba ma aż 24 godziny. Szyłam stroje pokojówek, guwernantek, dzieci czy ubranie pana Zieleniewskiego - przyznaje Agnieszka Kędziora z Chrzanowa. Najtrudniejsze, jak dodaje, okazało się znalezienie odpowiedniego materiału. Potem było już z górki.

- Częściej powinny się odbywać takie imprezy. To świetna alternatywa na spędzenie czasu z rodziną. Dzieci mają co robić. Są gry, zabawy, malowanie - podkreśla Beata Głownia.