Chełmek
Szkoły bez śmieciowego jedzenia
Napoje energetyczne, chipsy i inne przekąski znikają ze szkolnych sklepików. Zakaz handlu niezdrową żywnością obowiązuje od 1 września. Właściciele punktów sprzedaży mają jednak trzy miesiące na dostosowanie się do nowych przepisów.
- Sklepik jest zamykany? - pyta gimnazjalista właściciela w zespole szkół nr 2 w Chełmku. - Na razie nie. Dopóki jest towar, będzie czynny - odpowiada Zbigniew Buchta, by po chwili dodać już nie do ucznia: - Co nam pozostaje? Likwidacja. Przecież nie będę jogurcikami handlował. A tak naprawdę, jak ktoś się przyjrzy, to w nich jest sama chemia. Inna sprawa, że jak oferowałem owoce, to sam jej jadłem, bo młodzież nie była zainteresowana - dorzuca.
Jest wkurzony, bo handluje w szkole od 10 lat. Teraz trzeba będzie zamknąć interes.
- Tak właśnie słyszałyśmy. Doszło do nas, że nie będzie już sklepiku - ubolewają uczennice Oliwia Kysiak oraz Natalia Piątek.
Nowe przepisy dotyczą także stołówek.
- My raczej nie powinniśmy mieć większych problemów, bo od dawna serwujemy zdrową żywność - mówi Marek Idzik, dyrektor chełemckiego zespołu szkolno-przedszkolnego.
Przypomnijmy, w październiku 2014 r. sejm przyjął nowelizację ustawy o bezpieczeństwie żywności i żywienia. To właśnie za jej sprawą ze szkół zostanie wyeliminowane śmieciowe jedzenie.
Komentarze
7 komentarzy
Jak to w naszym kraju już niejednokrotnie bywało. Cel jest szczytny ale metoda najgorsza z możliwych. Cóż, najprościej zakaz wprowadzić i karać, karać, karać!
Tekst o tym, że jogurty to sama chemia jest już zupełnie poniżej krytyki. Wszystko wokół nas to chemia i fizyka. Zdrowe jabłko, gruszka, woda, etc., to zbiór różnych substancji chemicznych.
Czytam wypowiedzi pana Zbigniewa Buchty i nie dziwię się, że trzeba prawnie regulować co można sprzedawać, a czego nie. Typowy bezduszny handlowiec - sprzedaję to co moim klienci chętnie kupią, bez względu na okoliczności. Gdyby można było sprzedawać narkotyki i wódkę w szkole to też by je sprzedawał - bo by byli chętni. Zdrowa żywność to nie tylko jogurciki. Polecam zajrzeć do tego co sprzedaje się w punktach gastronomicznych przy dużych korporacjach. Ludzie tam starają się zazwyczaj zdrowo odżywiać więc i asortyment sklepów jest dostosowany. Wybór jest ogromny, od porządnych posiłków, przez słone przekąski i słodkie desery, po zdrowe napoje. Wszystko w przystępnych cenach, klientów mnóstwo, interes się kręci - trzeba tylko chcieć.
No chyba że będzie w szkole dodatkowa godzina lekcyjna Zdrowego żywienia?
I tak się nic nie zmieni, "śmieciowe" jedzenie rodzice lub uczniowie kupią przed lekcjami i przyniosą do szkoły.
a co ze sklepami co mają uczniowie po drodze do szkoły;) uczen 3 klasy liceum nie może kupić paluszków ale 200 metrów dalej może kupić 10l wódki..... ciekawie
Akurat to jest bardzo dobry pomysł. Jeszcze gdyby rodzice chcieli swoim dzieciom dawać jedzenie nie śmieciowe.