System automatycznego podlewania, jak przekonuje Radosław Białka, właściciel centrum ogrodniczego w Młoszowej, wcale nie musi być drogi. W jego opinii samemu można go zamontować. Potrzeba tylko trochę wiedzy i chęci.

- W tym roku takie systemy cieszą się naprawdę ogromną popularnością wśród klientów. Ludzie są zadowoleni
- zaznacza.

Przed montażem ogród najlepiej podzielić na strefy i zaznaczyć na ręcznie narysowanej mapie trawnik, rabaty, krzewy ozdobne i drzewa.
- Na przykład na rabatach znakomicie sprawdzają się węże kroplujące, które dawkują wodę roślinom. Ich plusem jest to, że można je montować już na urządzonym ogrodzie. Gdy lekko przysypiemy je ziemią czy korą stają się niewidoczne - mówi Radosław Białka.
Podobnie jest z wężami pocącymi się, które nawadniają roślinę od korzenia. Dzięki nim rośliny mają stały dostęp do wody. Z kolei w przypadku trawników niezastąpione są zraszacze.

- Możemy je tak zaprogramować, by włączały się o określonej porze dnia, na przykład wczesnym rankiem - dodaje ogrodnik.
Zraszacz nie przeszkadza podczas koszenia trawy. Wyłączony znajduje się tuż nad ziemią. Dopiero w momencie uruchamiania unosi się wyżej. Montując go należy pamiętać, że wymaga on odpowiedniego ciśnienia wody.

- Decydując się na samodzielne wykonanie automatycznego systemu nawadniania ogrodu, w zależności od jego wielkości, potrzebujemy od kilkuset do paru tysięcy złotych. Oszczędzamy jednak czas, bo potem nie musimy sami każdego dnia ręcznie podlewać roślinności. Jeśli dobrze wszystko zaprogramujemy, to zużycie wody także powinno być mniejsze. Automatyczne podlewanie jest efektywniejsze - podkreśla nasz ekspert. (AJ)
Przełom nr 33 (1205) 12.8.2015