Nie masz konta? Zarejestruj się

Sport

SPORTOWA NIEDZIELA. Trzebinianie zremisowali z podopiecznymi Mirosława Szymkowiaka

17.05.2015 14:54 | 0 komentarzy | 5 440 odsłon | Michał Koryczan, Marek Oratowski

Występujący w lidze wojewódzkiej juniorzy młodsi MKS Trzebinia-Siersza podzielili się punktami z Akademią Piłkarską 21 Kraków. Czwartoligowy Górnik Libiąż zremisował z rezerwami ekstraklasowej Cracovii. Na pięć kolejek przed końcem rozgrywek piłkarze Fabloku zapewnili sobie awans do klasy A.

0
SPORTOWA NIEDZIELA. Trzebinianie zremisowali z podopiecznymi Mirosława Szymkowiaka
Mirosław Szymkowiak, trener juniorów młodszych AP 21 Kraków
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

PIŁKA NOŻNA

III liga małopolsko-świętokrzyska

Granat Skarżysko-Kamienna - MKS Trzebinia-Siersza 1-0


IV liga - zachodnia Małopolska

Cracovia II Kraków - Górnik Libiąż 1-1


II liga małopolska juniorów młodszych

MKS Trzebinia-Siersza - Akademia Piłkarska 21 Kraków 1-1 (1-0)
1-0 Krzysztof Kaiser (39), 1-1 Kacper Szarek (73)

Trzebinia: P. Noworyta - Byrczek (57. Piskorz), Głowacz, Lasik, Borkowski, Jarosz, Łubik (61. Wierzbic), Chmielowski (77. Sieprawski), Duleba, A. Noworyta, Kaiser

Kraków: Nowak (41. Mrozowski) - Kutrzeba (59. Soból), Majewski, Niepokój, Krusinowski, Kasak, Szarek, Pasek, Bogusławski, Sulik (41. Wąsik), Obtułowicz

Wicelider rozgrywek przerwał świetną passę gospodarzy, mających na koncie cztery ligowe zwycięstwa z rzędu.
Goście prowadzeni przez Mirosława Szymkowiaka, byłego piłkarza reprezentacji Polski oraz Widzewa Łódź, Wisły Kraków i tureckiego Trabzonsporu, lepiej weszli w mecz. W pierwszych 25 minutach stworzyli sobie dwie bardzo dobre okazje bramkowe. Oliwer Bogusławski przegrał jednak pojedynki z Patrykiem Noworytą.
W 30. minucie na prowadzenie mogli wyjść gospodarze. Po dośrodkowaniu Krzysztofa Kaisera piłka szczęśliwie trafiła do Adama Noworyty. Ten uderzył głową, ale futbolówka wylądowała tylko na słupku.
Dziewięć minut później podopieczni Kacpra Ślusarka cieszyli się już z gola. Adam Noworyta podał prostopadle do Krzysztofa Kaisera, a ten ze stoickim spokojem pokonał Kamila Nowaka.
Niedługo po przerwie trzebinianie byli bliscy podwyższenia prowadzenia. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego i strzale z woleja Grzegorza Jarosza piłka przeszła tuż nad poprzeczką.
Kolejne minuty przyniosły coraz żywsze ataki krakowian. W 56. minucie po nieporozumieniu Patryka Noworyty i Mateusza Lasika do remisu mógł doprowadzić Kamil Kasak. Jego uderzenie z ostrego kąta obronił jednak golkiper MKS.
Potem, po zagraniu Daniela Obtułowicza, przed szansą stanął Konrad Wąsik, ale strzelił obok słupka.
Upór gości został nagrodzony na siedem minut przed końcem meczu. W zamieszaniu po centrze z rzutu wolnego najwięcej zimnej krwi zachował kapitan AP 21 Kacper Szarek. Precyzyjnym uderzeniem pod poprzeczkę ustalił wynik spotkania na 1-1.

- Z gry jestem bardzo zadowolony. Cały mecz prowadziliśmy grę. W ostatnich piętnastu minutach zupełnie zdominowaliśmy przeciwnika. Gramy młodszym rocznikiem. Błędy się zdarzają, ale my się dopiero uczymy grać ze starszymi chłopakami. Zespół mamy silny, ale silny na swój rocznik. Dużo zawodników od nas poodchodziło gdzieś. Szkoda, bo jakby zostali, to dzisiaj walczylibyśmy o mistrzostwo Polski. Po pierwszej połowie mogliśmy prowadzić, a przegrywaliśmy. Ale taka jest piłka. W przerwie powiedziałem chłopakom, że mamy grać swoje konsekwentnie, a nie wdawać się w jakieś wybijanki. Gratulacje dla Trzebini za ten mecz i za ten punkt - mówi Mirosław Szymkowiak.


Klasa A - Chrzanów

LKS Żarki - Błyskawica Myślachowice 2-1

SPRiN Regulice - Start Kamień 4-1

 

Klasa B - Chrzanów

MKS Fablok Chrzanów - LKS Promyk Bolęcin 2-0 (1-0)

1-0 Artur Oczkowski (45), 2-0 Mateusz Wiśniewski (65)

Fablok: Zieleziński - Górkowski, A. Oczkowski (84. Skrzypiński), Mitela (89. Sądecki), D. Oczkowski (46. Stach), Wiśniewski, Jarczewski, Krupnik, Kikla, Bogucki, Skwarczyński (35. Baran)

Bolęcin: Dobranowski - Buczek, Baudler, Kot, Pachołek, J. Kocot, D. Kocot, Wichrowski, Głuszko (46. Dzierzba), Zeman, Kusznir

Chrzanowianie bardzo chcieli wygrać, by zapewnić sobie awans. Jednak zwykle, kiedy bardzo się czegoś chce, wtedy niełatwo jest osiągnąć cel. Doświadczyli tego gracze Fabloku. W pierwszej połowie to goście wyglądali na bardziej zdeterminowanych. Na boisku w Kościelcu stworzyli kilka wybornych okazji strzeleckich. Aż trzy z nich zmarnował Adrian Głuszko. W 10. minucie o mało co nie przelobował bramkarza gospodarzy. Kwadrans później urwał się obrońcy lewą stroną szesnastki, ale uderzył nad poprzeczką. W 33. minucie chciał sfinalizować kontrę, jednak nie trafił dobrze w piłkę. Innym razem padł w polu karnym. Arbiter nakazał grać dalej. Swoje sytuację miał także Jacek Wichrowski. Jednak raz nie nie zorientował się, gdzie jest futbolówka, a po innej akcji główkował w słupek. Przyczajeni chrzanowianie zaatakowali w jednej z ostatnich akcji pierwszej połowy. Artur Oczkowski zainicjował rajd lewą stroną. Ograł Sebastiana Pachołka a potem minął bramkarza i z ostrego kąta skierował piłkę do siatki. Na drugą połowę goście wyszli w dziesiątkę, bo kontuzji doznał Maciej Kusznir. Z tego powodu niemal przez całe 45 minut trwało oblężenie bramki Łukasza Dobranowskiego. Ten skapitulował jeszcze tylko raz. Po dokładnym dograniu wzdłuż bramki w pełnym biegu mocno do siatki trafił zamykający akcję Mateusz Wiśniewski. Wcześniej i później jego koledzy z drużyny masowo marnowali "setki". W słupek trafili Piotr Stach i Maciej Krupnik. Sytuacje sam na sam zmarnowali m.in. Jan Bogucki, Artur Oczkowski i zmiennik Paweł Baran. Wygrana gospodarzy była jednak zasłużona. PO końcowym gwizdku odtańczyli na środku boiska taniec radości z awansu.

- Cieszę się, że losy awansu rozstrzygnęły się już na pięć kolejek przed końcem sezonu. W kolejnych meczach mogę dzięki temu dać więcej pograć młodzieży. W szatni wszyscy przekonywali, że będą walczyć o każdą piłkę. A w pierwszej połowie wyglądało, jakby mieli powiązane nogi. Mam nadzieję, że ten awans będzie pierwszym krokiem w kierunku odrodzenia futbolu w Chrzanowie - powiedział nam Mirosław Kikla, trener MKS-u.

- Z pięciu sytuacji w pierwszej połowie przynajmniej dwie powinniśmy wykorzystać. Mam wiele kontuzji i kartkowiczów, którzy wypadli mi ze składu, a jeden z graczy nie dojechał na mecz. Dlatego po kontuzji Macieja Kusznira graliśmy w dziesiątkę. W końcówce urazu doznał także Tomasz Baudler, ale dotrwał do końca. Na takim dużym boisku kosztowało to zawodników sporo sił. Wygrana gospodarzy i awans były zasłużone - skomentował Krzysztof Doległo, trener Promyka.