Bolęcin
Nie żyje stajenny
Prawdopodobnie tlenkiem węgla zaczadził się 35-letni członek Spółdzielni Socjalnej „Husaria" przy ul. Wczasowej w Bolęcinie. Próbujący go ratować szef tej spółdzielni trafił natomiast do szpitala.
Robert Matyasik, rzecznik chrzanowskiej policji, poinformował, że trzebińscy funkcjonariusze otrzymali zgłoszenie o znalezionych zwłokach w czwartek, około godz. 8.40.
- Na miejsce pojechali policjanci, prokurator i biegły ds. pożarnictwa. Na razie wiadomo, że inny mężczyzna, mieszkaniec Bolęcina (szef Spółdzielni Socjalnej „Husaria" - dop. aut.), który próbował wyciągnąć 35-latka, uległ zatruciu - informuje Matyasik.
- W pomieszczeniu, w którym znaleziono ciało, był bardzo wysoki poziom tlenku węgla - dodaje Wojciech Rapka z chrzanowskiej straży pożarnej.
Mikołaj Rey, właściciel sąsiedniego ośrodka Szarża, mówi, że znał 35-letniego Andrzeja, bo tak miał na imię martwy mężczyzna.
- To był człowiek, który mieszkał na terenie spółdzielni „Husaria". Pracował jako stajenny. Ten tragiczny wypadek nie ma natomiast nic wspólnego ze mną i moim ośrodkiem. A takie nieprecyzyjne informacje zdążyły się już pojawić w radiu, więc od rana dzwonią do mnie znajomi z pytaniem, czy żyję. Tak, mam się dobrze - zapewnia Mikołaj Rey.