Nie masz konta? Zarejestruj się

Ludzie

Miałby w tym roku 100 lat!

07.04.2010 14:12 | 1 komentarz | 3 287 odsłony | red
Minęło ponad pół wieku – dokładnie 55 lat – odkąd poznałam sp. inż. Tadeusza Łagana w prywatnych, mało ciekawych okolicznościach.
1
Miałby w tym roku 100 lat!
Tadeusz Łagan
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Minęło ponad pół wieku – dokładnie 55 lat – odkąd poznałam sp. inż. Tadeusza Łagana w prywatnych, mało ciekawych okolicznościach.

Aby wprowadzić się do nowo wybudowanego domu, bo w nim zaplanowany był poród pierwszego naszego dziecka – wrzesień 1960 r. – musieliśmy przyspieszyć czynności przygotowawcze – w tym odbiór instalacji elektrycznej. Na odbiór przyjechał inż. Tadeusz Łagan z drugim panem – nie pamiętam nazwiska. Pamiętam, że Panowie widząc w jakim jestem stanie, dokonali odbioru z wielką precyzją i dokładnością znakomitych fachowców. Uznali, że wszystko zrobione było z przepisami, protokoły podpisano i złożono gdzie trzeba, prąd popłynął ku naszemu zadowoleniu.

Pan inż. Łagan zrobił na mnie wrażenie człowieka od wewnątrz dobrego, życzliwego, sumiennego, troskliwego i niezwykle spokojnego. Bliżej poznałam go później w szkole jako rodzica – ojca Małgorzaty, mojej uczennicy.

W czasach powojennych, postalinowskich, w których przyszło nam żyć, uczyć się i pracować, nie było łatwo znaleźć człowieka, któremu można było w pełni zaufać, zwierzyć się, poradzić, a nawet pochwalić. Psychika ludzka wymagała czasu na odreagowanie po tym, co przeżyliśmy w czasie okupacji.

Inż. Tadeusz Łagan był człowiekiem, który w czasie wojny przeżył bardzo dużo. Potrafił prześwietlić rentgenem krytyki drugiego człowieka i dzielić się swoim wnętrzem z drugim człowiekiem. Był wzorem do naśladowania, skarbnicą wiedzy, życiowego doświadczenia, był inżynierem serc i umysłów.

Urodził się w 1910 r. Miałby w tym roku 100 lat. Nie ma go wśród nas, ale pamięć o nim trwa i trwać będzie w umysłach tych ludzi, którzy go znali.

W muzeach znajdują się pamiątki przypominające życie i działalność tego wspaniałego człowieka. W muzeum w Chrzanowie o Jego działalności w AK, w Państwowym Muzeum w Oświęcimiu – relacje złożone 7.04.1993 r. przez inż. T. Łagana o działalności w czasie okupacji, a w Muzeum Tatrzańskim im. dra Tytusa Chałubińskiego – zbiory archiwalnych widokówek tatrzańskich – zgromadzone i dostarczone przez córkę mgr Małgorzatę Łagan i jej wspomnienia o tacie.

Życiorys śp. inż. Tadeusza Łagana napisany własnoręcznie miesiąc przed śmiercią otrzymałam od córki Małgorzaty i przechowuję go w moich najcenniejszych zbiorach. Sięgam do tych zbiorów często – ale często też wspomnienia same cisną się do głowy – szczególnie wtedy, gdy dosięgają nas samych albo coś się dzieje wokół nas. Tu wspomnę jak inż. T. Łagan delegowany był do Rożnowa, aby ratować Rożnów i okolice przed powodzią. Na odbiór prac wykonanych w Rożnowie przyjechał ówczesny premier E. Osóbka-Morawski. Złożył inż. T. Łaganowi podziękowania za sumienne wykonanie swych obowiązków i zapewnił powrót do Elektrowni w Sierszy-Wodnej jako stałego miejsca zatrudnienia i zamieszkania.

Z listu napisanego do Drogiego Pana Tadzia datowanego Myślachowice 31 VII 1945 r. dowiadujemy się jakim skarbem był Tadzio dla swoich kolegów w okresie okupacji. Mając nadzór nad urządzeniami elektrycznymi w obozach, miał kontakt z więźniami – dostarczał lekarstwa, żywność, listy, papierosy. Mimo zagrożenia miał odwagę.

W liście do Tadzia kolega pisze tak – „Jestem przekonany, że kontaktu ze sobą nie przerwiemy, gdyż to wszystko co wyżej powiedziałem stało się lutem, który spił nasze serca”. Serce Tadzia przestało pracować, ale serca tych, którzy Go pamiętają, zachowują go w pamięci z wdzięcznością, miłością i ogromną czułością.

Ubywa nas – na tym polega przemijanie. Nie pomieścilibyśmy się na tej ziemi – mówiła często moja mama.

Mój kontakt z córką Małgorzatą i żoną Heleną trwa od lat. Zgromadziłam paczkę listów i kartek świątecznych. W każdym niemal liście córka wspomina fragmenty z życia taty. Dzieli się ze mną wspomnieniami, a ja pragnę podzielić się z czytelnikami „Przełomu”, po który w każdą środę przyjeżdżał pociągiem z Krakowa do Trzebini. Czytał każdy artykuł żonie, córce głośno. Gromadził wszystkie numery, pakował je i opisywał. Gdy zdrowie było coraz gorsze prenumerował „Przełom” i czytał aby wiedzieć co słychać w Jego mieście. Tak kochał tę swoją Małą Ojczyznę, że trudno przelać to na papier. Żył i pracował w Trzebini i dla Trzebini.

Te wspomnienia dedykuję Jego kolegom z pracy, nauczycielom ze szkoły, którzy go pamiętają i Jego uczniom, którzy też go często wspominają.
Waleria Czarny

Przełom nr 13 (932) 31.03.2010