Nie masz konta? Zarejestruj się

Ludzie

Młodzi i polityka

29.12.2010 13:47 | 0 komentarzy | 5 667 odsłon | red
Listopadowe wybory lokalne pokazały, że młody człowiek chcący wejść do świata polityki samorządowej nie ma łatwej i przyjemnej drogi. Jak skutecznie starać się o głosy mieszkańców? Z lokalnymi politykami rozmawia Mateusz Kamiński.
0
Młodzi i polityka
Na zdjęciu od lewej: Jarosław Raczek, Adrian Gaj, Andrzej Skrzypiński
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Listopadowe wybory lokalne pokazały, że młody człowiek chcący wejść do świata polityki samorządowej nie ma łatwej i przyjemnej drogi. Jak skutecznie starać się o głosy mieszkańców? Z lokalnymi politykami rozmawia Mateusz Kamiński.

Jarosław Raczek radny gminy Babice (26 lat)
Mateusz Kamiński: W tegorocznych wyborach samorządowych kandydowało wielu młodych ludzi. Niewielu się dostało. Panu się udało.
Jarosław Raczek:
- Tak, to prawda. Uważam to za swój wielki sukces, zwłaszcza, że startowałem po raz pierwszy, a wyprzedziłem kilku doświadczonych samorządowców. Jedyne, czego się obawiałem, to porażki trzema lub pięcioma głosami.

W jaki sposób młoda osoba powinna starać się o głosy ludzi?
- Najlepszym sposobem na pozyskanie głosów wyborców jest prowadzenie kampanii tak zwanej „door-to-door”. Taka metoda pozwala uzyskać bezpośredni kontakt z grupą docelową zamieszkującą dany obszar. Rozmowa w cztery oczy, krótka prezentacja swojej osoby, jak i programu oraz poglądów, to najlepsza recepta na zdobycie zaufania społeczeństwa lokalnego. Kolejną metodą jest wykorzystanie portali społecznościowych. W małych miejscowościach sprawdza się również „poczta pantoflowa”. W ten sposób wielu ludzi dowiaduje się o kandydowaniu danej osoby. Oczywiście nie można zapomnieć o tradycyjnej kampanii, polegającej na rozwieszaniu plakatów i rozdawaniu ulotek.

Recepta na otrzymanie mandatu radnego gminy?
- Na pewno kilka elementów wpłynęło na mój końcowy sukces w wyborach. Każdy z nich odgrywał ważną rolę i nie mogę żadnego bagatelizować. Połączenie kilku form prowadzenia kampanii, zmobilizowanie młodych ludzi do pójścia do urn czy start z listy własnego komitetu wyborczego. Dużym ułatwieniem był fakt, że starałem się o mandat radnego w gminie do 20 tysięcy mieszkańców i liczyły się głosy oddane na danego kandydata, a nie w pierwszej kolejności na listę wyborczą. Ponadto ogólna potrzeba zmian w osobowym składzie rady niewątpliwie mi pomogła. Zapewne zaowocowało także doświadczenie zdobyte cztery lata temu, gdy byłem zaangażowany w prowadzenie kampanii Marka Bogackiego do rady miasta Sopotu.

Dlaczego tak trudno młodej osobie przebić się do świata polityki?
- Moim zdaniem to nie do końca jest tak, że młodemu człowiekowi jest trudno dostać się do świata polityki. Osoby, które naprawdę się tym interesują i wiążą z tym swoją przyszłość, są w nim obecne. Działają np. w stowarzyszeniach młodzieżowych związanych z partiami politycznymi. A owocami tej pracy są stanowiska w biurach poselskich, asystentury, miejsca na listach wyborczych. Podstawową cechą, którą musi posiadać młoda osoba, jest cierpliwość. Wiele osób myśli, że po roku, może dwóch od zapisania się do lokalnego klubu danej partii politycznej lub stowarzyszenia, będzie zajmować wysokie stanowiska w ich strukturach. Niestety, ci ludzie szybko się zniechęcają długoterminową ścieżką kariery politycznej. Na pewno utrudnieniem jest to, że społeczeństwo nie jest do końca przekonane do obdarzenia zaufaniem młodej osoby. Zarzuca się nam brak doświadczenia (zwłaszcza tego życiowego) i mówi się, że mamy jeszcze czas. Ja dopiero po sześciu latach działania społecznego w stowarzyszeniu Młodzi Demokraci podjąłem decyzję o gotowości do startu w wyborach samorządowych.

Adrian Gaj przewodniczący stowarzyszenia Młodzi Demokraci w Chrzanowie (20 lat)
Mateusz Kamiński: W wyborach samorządowych w powiecie chrzanowskim wystawiliście sporo młodej krwi. Ale nie udało się zyskać dużego poparcia mieszkańców.
Adrian Gaj:
- Młodzi Demokraci wystawili na listach w sumie dziesięciu kandydatów w całym powiecie. Trójka z nas została radnymi. Gdyby nie skomplikowana ordynacja, zdobylibyśmy co najmniej jeszcze dwa mandaty, jeden w Chrzanowie i jeden w Libiążu.

Trzy osoby z dziesięciu, to nie najlepszy wynik.
- Nie dla nas. Brak mandatu nie oznacza braku poparcia. Sam zdobyłem 141 głosów. Kluczem jest ich przeliczanie na listy, nie na osoby. W samej gminie Chrzanów Młodzi Demokraci w sumie zdobyli aż 864 głosy, a w pozostałych tylko jeden z nas nie miał trzycyfrowego wyniku.

Jak skutecznie może się przebić młody człowiek?
- Nie będę oryginalny, jeśli powiem, że ciężką pracą. Trzeba działać dla innych, należy walczyć z niesprawiedliwością i niekompetencją, a przede wszystkim mieć zapał do zmieniania świata. No i paczkę przyjaciół, z którymi można konie kraść.

Jakie wnioski wyciągnęliście z tegorocznych wyborów?
- Nasze wyniki świadczą o tym, że ludzie chcą świeżej, młodej krwi w samorządzie. To główny wniosek. Wierzymy, że za cztery lata my też będziemy współtworzyć nasze miasta, ale już jako radni.

Czy te wybory was nie zniechęciły?
- Wprost przeciwnie. Działamy w Młodych Demokratach nie dla zysku czy mandatów radnych, tylko z pasji i poczucia współodpowiedzialności za nasze miasta. Jest w powiecie jeszcze kilka rzeczy, dotyczących głównie młodych ludzi, które wymagają zmian: kultura, komunikacja, miejsca, gdzie spędzamy wolny czas.

Jak teraz, nie będąc w radzie, chcecie działać dla dobra społeczeństwa, żeby za cztery lata kolejny raz próbować zdobyć poparcie?
- Tak jak dotychczas, w formule stowarzyszenia. Jako „nie radni” wywalczyliśmy ulgę dla licealistów i zmiany w cennikach dla studentów podróżujących nocami autobusami. Od stycznia ruszamy z kilkoma nowymi inicjatywami.

Andrzej Skrzypiński etatowy członek zarządu powiatu oświęcimskiego (34 lata)
Mateusz Kamiński: W tegorocznych wyborach samorządowych startowało wielu młodych ludzi. Jednak niewielu zdobyło mandat radnego gminy, miasta czy powiatu. Osiem lat temu zastępcą burmistrza Chełmka został 26-latek. Był to pan.
Andrzej Skrzypiński
: - Wcześniej przez rok pracowałem jako prezes Zarządu Centrum Biznesu Małopolski Zachodniej w Oświęcimiu. Trafiłem tam wygrywając konkurs zorganizowany przez oświęcimski urząd miasta. Zdobywaliśmy duże pieniądze z Unii Europejskiej. Nasza firma była liderem w województwie małopolskim. Jednocześnie wykonywaliśmy usługi dla Chełmka. W ten sposób poznałem się z obecnym burmistrzem tej miejscowości Andrzejem Saternusem. W 2002 roku wygrał on wybory. Zaproponował mi stanowisko zastępcy. Propozycję przyjąłem. Burmistrz od początku zdawał sobie sprawę, że o powodzeniu kadencji 2002-2006 będzie decydowała zdolność do zdobywania pieniędzy z europejskiego budżetu. Nie mylił się. Dzisiaj Chełmek wiedzie prym w tej dziedzinie.

Co powinny robić młode osoby, które chcą wejść do świata lokalnej polityki, żeby zdobyć zaufanie wyborców?
- Powinny się charakteryzować bezwzględną uczciwością i bezinteresownością. Trzeba być również człowiekiem pogodnym i życzliwym. Młodzieży chcącej zaistnieć w lokalnej polityce, mogę doradzić parafrazując klasyka: „idźcie tą drogą”.

W radach gmin, miast i powiatów potrzebna jest świeża krew?
- Oczywiście, jednak jest też potrzeba uczestnictwa w tych gremiach starych wiarusów. Młodzieńcza kreatywność i doświadczenie to najlepsza mieszanina potrzebna do wywoływania twórczego fermentu. W wyniku takiego procesu powstają różne pomysły, z których część można uznać za wielkie projekty modernizacyjne. A w działalności samorządowej chodzi o ciągłą modernizację. To gwarancja rozwoju.

Co, pana zdaniem, skłania młodych ludzi do kandydowania: pieniądze, chęć zmian lokalnego środowiska czy prestiż? Co przyciągnęło do polityki Andrzeja Skrzypińskiego?
- Motywacje są różne. W większości przypadków jest to chęć wpływania na zmianę rzeczywistości, w jakiej wszyscy żyjemy. Chodzi o poprawę warunków życia w podstawowym zakresie: usług komunalnych, komunikacji, szkolnictwie, sporcie i wielu innych aspektach, w których każdy dostrzega mankamenty. W moim przypadku właśnie tak było. Teraz mam nadzieję na zrealizowanie przynajmniej kilku z moich pomysłów na modernizację powiatu oświęcimskiego.

Przełom nr 51 (970) 22.12.2010