Nie masz konta? Zarejestruj się

Historia

Żydowska historia ginie w oczach

08.09.2010 12:27 | 0 komentarzy | 12 049 odsłon | red
W 1939 roku była domem modlitwy. W czasie wojny hitlerowcy zdewastowali jej wnętrza. Jeszcze większej ruinie uległa w Peerelu. Była w niej stolarnia. Obecnie, choć jest w rękach prywatnych, nadal niszczeje. O jej zwrot lub rekompensatę za obiekt ubiega się Gmina Wyznaniowa Żydowska w Katowicach. Mowa o Bożnicy Kupieckiej usytuowanej przy ul. Piłsudskiego 15 w Trzebini.
0
Żydowska historia ginie w oczach
Budynek niegdysiejszej bożnicy przy ul. Piłsudskiego
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

W 1939 roku była domem modlitwy. W czasie wojny hitlerowcy zdewastowali jej wnętrza. Jeszcze większej ruinie uległa w Peerelu. Była w niej stolarnia. Obecnie, choć jest w rękach prywatnych, nadal niszczeje. O jej zwrot lub rekompensatę za obiekt ubiega się Gmina Wyznaniowa Żydowska w Katowicach. Mowa o Bożnicy Kupieckiej usytuowanej przy ul. Piłsudskiego 15 w Trzebini.

To nie jedyna nieruchomość, której zwrotu domagają się współcześni Żydzi. I choć w mieście mówi się jedynie o ich żądaniach w sprawie kirkutu, to ustaliliśmy, że domagają się również zwrotu (lub rekompensat) synagogi Schul i leżącej w tym samym miejscu bożnicy oraz łaźni rytualnej, znajdujących się w 1939 roku w trzebińskim rynku.

W prywatnych rękach
Synagoga Kupiecka, która właściwie była niewielkim domem modlitwy, stanęła w XIX wieku z inicjatywy kupców. Wzniesiono ją z cegły na planie prostokąta na północ od Rynku. Była podobna do Schul, ale dużo mniejsza. W południowej części miała salę modlitewną, do której przedostawano się przedsionkiem. Nad tym ostatnim znajdował się babiniec. W fasadzie wschodniej widać dwa charakterystyczne, zakończone łukami okna i wysokie podobnie zwieńczone drzwi.

Podczas okupacji wnętrza bożnicy zrujnowali hitlerowcy. Na mocy dekretu Bieruta z 1946 roku budynek przeszedł w ręce Skarbu Państwa. Dwa postanowienia w tej sprawie wydał sąd. Pierwsze datowane jest na 1958 rok. Drugie na 1960. Taki stan rzeczy utrzymywał się do drugiej połowy lat 80. XX wieku. 17 listopada 1987 roku byłą synagogę państwo sprzedało w prywatne ręce. Kupiło je małżeństwo z Chrzanowa za blisko pół miliona ówczesnych złotych. Tak przynajmniej wynika z kserokopii aktu notarialnego, którą można odnaleźć w archiwum Urzędu Miasta w Trzebini. Wiadomo również, że była to sprzedaż z błędem.

- Nowy właściciel nabył wprawdzie nieruchomość, ale nie ze wszystkimi działkami, na których ona stoi. Niewielki fragment wciąż należał do Skarbu Państwa - informuje Bogusław Bigaj, kierownik referatu gospodarki nieruchomościami w Urzędzie Miasta w Trzebini.
Jak nieoficjalnie się dowiedzieliśmy, właściciel budynku dawnej bożnicy kilka lat temu opuścił Chrzanów. Wyprowadził się w okolice Częstochowy. Są to jednak informacje niepotwierdzone. Wiadomo, że Trzebinię odwiedził trzy lata temu. Mówił wówczas, że wciąż nie jest właścicielem całej działki, na której stoi pożydowski budynek. Powtarzał, że musi wystąpić do sądu o zasiedzenie.

Zdaniem Andrzeja Kostki, mieszkańca Trzebini i znawcy tematu, niszczejący budynek synagogi przy Piłsudskiego winien być wykorzystany.
- Najlepiej by było, gdyby w nim powstało muzeum judaistyczne - mówi Kostka. Nie wie jednak, czy gminę byłoby stać na przykład na odkupienie nieruchomości od prywatnego właściciela.

Cztery wnioski, pięć obiektów
Na podstawie Ustawy o stosunku państwa do gmin wyznaniowych żydowskich, do maja 2002 roku m.in. Gmina Żydowska w Katowicach mogła składać wnioski o wszczęcie postępowania do Komisji Regulacyjnej ds. Gmin Wyznaniowych Żydowskich. Złożyła ich mnóstwo, a cztery dotyczą nieruchomości w Trzebini.

Pierwszą jest cmentarz żydowski przy ul. Słowackiego. Kolejną - łaźnia rytualna przy ul. Rynek 48, następną synagoga i bożnica (dwie budowle) przy ul. Rynek 3 oraz synagoga przy Piłsudskiego 15. Poza tą ostatnią, wszystkie w 1939 roku były własnością gminy żydowskiej. Dom modlitwy przy Piłsudskiego należał zaś do Stowarzyszenia Bikur Cholim. Tak wynika z elwuchu 1224, czyli starej księgi wieczystej, którą odnajdziemy w sądzie rejonowym.

- Na podstawie wspomnianej ustawy o stosunku państwa do gmin żydowskich możemy wszczynać postępowanie regulacyjne, jeśli właścicielem była nie tylko gmina żydowska, ale też, gdy nieruchomość należała do żydowskiej osoby prawnej - mówi Bożena Wawrzyniak, dyrektor Gminy Wyznaniowej Żydowskiej w Katowicach. Przyznaje, że tak jak w przypadku innych trzebińskich obiektów pożydowskich (za wyjątkiem cmentarza), tak i w przypadku domu modlitwy przy Piłsudskiego nie było jeszcze żadnego postępowania przed komisją regulacyjną, choć wniosek katowicka gmina złożyła w 2001 roku.

- Spraw, którymi ma się zająć komisja, jest mnóstwo, więc trzeba czekać. Instytucja działa jak sąd - wyjaśnia Wawrzyniak.
We wszystkich wnioskach przedłożonych przez katowicką gminę jest dokładnie to samo.
- Wnosimy o przeniesienie własności lub nieruchomość zamienną, albo odszkodowanie. Są więc trzy dostępne formy rekompensaty. Jeśli w postępowaniu regulacyjnym strona przeciwna dowiedzie, że właścicielem konkretnej nieruchomości jest już osoba trzecia, to pierwsza z dróg odpada. Nie możemy się starać o zwrot w naturze. Wtedy występujemy o nieruchomość zamienną do poprzedniego właściciela. Jeśli i to nie będzie możliwe, to korzystamy z ostatniej możliwości, czyli zwracamy się do Skarbu Państwa o odszkodowanie - opisuje procedurę Wawrzyniak. O tym, ile były warte żydowskie nieruchomości, decydują rzeczoznawcy. To oni ustalają wartość nieruchomości zamiennej lub sumę, jaką należy wypłacić gminie żydowskiej. Jedno jest pewne: nie biorą pod uwagę obecnej wartości wiekowej nieruchomości, tylko tę z 1939 roku.

Ciężko udowodnić
Do składanych wniosków katowicka gmina dołączyła dokumenty, z których nie wynika wprost, że Żydzi byli właścicielami rzeczonych nieruchomości. Są to publikacje i opracowania naukowe. Na tym zakończył się pierwszy etap. W końcu nadejdzie czas drugiego etapu, czyli postępowania regulacyjnego. Innymi słowy - posiedzenie sądu. W jego trakcie gmina żydowska musi udowodnić swoje racje. Opracowania naukowe już nie wystarczą. Po pierwsze, choćby na podstawie starych ksiąg wieczystych gmina ma za zadanie udowodnić własność nieruchomości na 1939 rok. Po drugie, musi udowodnić przeznaczenie danego obiektu również przed wojną. W jaki sposób?
- Za pomocą dokumentów technicznych budynku, remontu, rozbudowy, przyłączenia wody czy przedwojennymi artykułami prasowymi... Muszę więc szukać w archiwach państwowych, archiwach miejskich czy Archiwum Akt Nowych w Warszawie - stwierdza Bożena Wawrzyniak. Przyznaje, że postępowanie trwa kilka lat. Dla przykładu podaje sprawy, które rozpoczęły się w 1997 roku i nadal toczą się przed sądem.

Sądu doczekał się kirkut
Z trzebińskich wniosków wokandy na razie doczekał się jedynie kirkut. Pierwsza i jak na razie ostatnia rozprawa odbyła się w 2009 roku. Katowicka gmina żydowska została zobowiązana do dostarczenia mapek geodezyjnych z 1939 roku.
- To trudna sprawa, bo mapek nie ma. A jeśli są, to dotarcie do nich graniczy z cudem - ocenia Wawrzyniak. Przypomina, że gmina wystąpiła o cmentarz w jego granicach z 1939 roku. Obecnie kirkut jest jednak mniejszy, a jego część zajmują tereny zielone należące do gminy Trzebinia.
Tadeusz Jachnicki

Przełom nr 35 (954) 1.09.2010